O mnie

Moje zdjęcie
tak bardzo pragnę szczęścia ..

poniedziałek, 4 lutego 2013

...

Mama zrobiła pyszna zapiekankę. Wszystko jest takie tłuste, nie mogę jej zjeść. Ale zaraz nie wytrzymam. Czuję ten cholerny zapach. Już wyczerpałam limit kalorii, nie moge zjesć więcej. Kurwa mać, jak mi ciężko..

sobota, 2 lutego 2013

czas na zmiany, cholera. weź się w garść !

Jest źle. Tak cholernie wiele trudu sprawia mi dieta. Nie potrafię wziąć się w garść. Stoję w miejscu. Chudnę, by potem znów przytyć. Nie potrafię zejść nawet do 60 kg. Czuje się z tym źle, nie umiem się zmotywować. Cały czas czekam, aż będę mogła tu napisać, pochwalić się, ale to na nic. Gdy zbliżam się do celu, nagle zawalam.
Dwa tygodnie - 5 kg mniej. <- chciałabym tak po prostu to zrealizować. A więc stawiam to za cel.
KURWA! muszę wziąć się w garść.

mam taki przyrząd do brzuszków. może wreszcie czas go użyć.
ile najlepiej wykonywać brzuszków dziennie?
seriami? czy na raz?
z przerwami czy bez? .

niedziela, 16 września 2012


Dawno tu nie pisałam. A miałam to robić codziennie. Miałam wziąć się w garść, ale tego nie zrobiłam. I znów, kolejny raz wszystko zaczyna się od nowa.. Znowu liczenie kcal, i pilnowanie by nic nie przekroczyć.. Znowu ten sam strach że jak zawsze, nic z tego nie będzie. .

Teraz nie obiecuję że będę się często odzywała, bo wiem że tak nie będzie. Zrobię to dopiero gdy osiągnę swój pierwszy cel. Wtedy będę pewna że mam się czym pochwalić, być z czego dumna, a nie tylko wyżalać się jak to mi nie idzie..

Trzymajcie się. Mam nadzieję, że u was jest lepiej niż u mnie.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Cóż..

Urodziny ojca, imieniny babci. A ja jak to ja.. Ciasto, tort, smakowite sałatki, rosołek. Ale teraz kolejne najbliższe święto to urodziny mojej siostry, dopiero w połowie września. Ale od tego całe szczęście mogę się bez problemu wykręcić. Od jutra dieta. A jeszcze dziś wieczorny wypad z koleżanką na rowery. Niestety, waga poszła w górę i znów jestem na starcie. Pieprzone 65 kilo.. -.-
Postanowiłam ważyć się co tydzień, pisać może będę częściej.
Mój pierwszy cel to 62 kg. Mam czas do przyszłego wtorku.
A jak tam u was ? trzymajcie się kochane ;*


piątek, 3 sierpnia 2012

Nie wiem co mam robić ..

Dawno tu nie zaglądałam. A dlaczego? Odpowiedź jest prosta .. zawaliłam. Poddałam się całkowicie. Wcale nie przejmowałam się tym co jem. Tylko pochłaniałam non stop, coraz więcej i więcej. Nie ważne czy to sam tłuszcz, czy cukier. Jadłam bez wyrzutów sumienia .. Choć może nie do końca. Cały czas coś mi mówiło, że nie powinnam. Że tyle sobie obiecywałam. Ale cóż, widocznie moje łakomstwo zwyciężyło i wzięło górę nad postanowieniami. Nie wiem ile to trwało. Przestałam liczyć czas. Ale mam dosyć! Oglądam zdjęcia chudych, pięknych, wręcz idealnych dziewczyn. Patrzę na ich aż oszałamiająco płaskie brzuchy, piękne nogi. Zero tłuszczu. Co one mają takiego czego ja nie mam?! Idealną przemianę materii? Nie sądzę. Wiele z nich dało z siebie wszystko, poświęciło każdą swoją chwilę by osiągać najpierw swoje małe cele, na co się składa końcowy wymarzony efekt. To czego mi brakuje to siła woli, chęć działania. Czasem ciężko nad tym zapanować. Nad pokusą. Nie daję sobie rady. Ale .. wróciłam. W poniedziałek. Dziś już kończy się piątek. Ale miałam napad. Stałam zapatrzona w lodówkę, wzięłam do ręki wędlinę, lecz na szczęście tylko po tym by zaraz ją odłożyć. Zaglądałam do wszystkich zakamarków, gdzie mogły być ukryte słodycze. Patrzyłam się na ciastka.. Miałam tak wielką ochotę pochłonąć wszystkie na raz. Ale dziękuję .. Dziękuję sobie, że tego nie zrobiłam. Dwa papierosy, trzy jabłka i pięć szklanek wody pokonały mój głód. Nie wiem co mam dalej robić. Nie wiem jak przeżyję walkę z kolejnym dniem. Najgorsze, że muszę walczyć ze samą sobą. Nie wiem czy dam radę. Boje się, że jestem zbyt słaba. Że znów zawalę.
przez te pięć dni spadły prawie 3 kg. Powiedziałabym że bardziej 2,5 kg. Za mało by się cieszyć, za dużo by zrezygnować. Teraz ważę 63 kg. Kolejny cel wynosi 60 kg. Nie wiem czy się uda. Nie wiem czy dam radę. I tak napisanie tutaj, w tej chwili, kosztowało mnie wiele trudu. A czemu? Bo się bałam. Zawaliłam. Wstydzę się tego. Bałam się tego co o mnie pomyślicie .. Nie zaglądałam nawet do was, bo wiedziałam że na pewno idzie wam dobrze. Zaniedbałam całkiem siebie i was. Przepraszam. Ale kurwa! Wszystko jest nie tak !.

czwartek, 28 czerwca 2012

Kurwa, ja pierdole, ja jebie !!

Nie mam nawet odwagi wam się teraz przyznać. Zawaliłam po całości. Dwa dni pod rząd obżarstwa .. Nie, to nie było jedzenie, to było obżarstwo bez dwóch zdań. Aż do omdlenia. Najpierw miał być ten dzień 0 kcal, ale chłopaki zadzwonili do mnie że robimy namioty. Byłam słaba, więc stwierdziłam że miód jest bardzo kaloryczny i powinnam zjeść dwie łyżki by mieć choć trochę siły. zawsze po słodkim traciłam zawroty głowy. No a jedna łyżka miodu to chyba 50 kcal. Ale nie skończyło się na tych łyżkach .. Było ich więcej. O wiele więcej. Potem jeszcze dwa naleśniki, ze śmietaną cukrem, serem i czekoladą. Tak obrzydliwie tłuste. Potem budyń, a potem ryba. Myślałam że się porzygam, a jadłam dalej. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Nawet się nie ukarałam. Nic a nic. Nawet zero ćwiczeń .. I niczego nie zwróciłam. Ja nawet do jasnej cholery nie potrafię. W nocy paliliśmy, to nad ranem było straszne gastro. Zjadłam prawie dwie paczki chrupek czekoladowych. Potem poszliśmy jeszcze raz, jakoś w południe - to było już dzisiaj, no i tak samo. Budyń, kanapka, bułka słodka, kiełbasa z ogniska. Wieczorem przyjechałam do domu, to od cholery kanapek z masłem i miodem, nie wiem ile.. ale naprawdę wiele. W ciągu tych dwóch dni piłam dużo cappuccino, mleka, b-powera, a przed chwilą jeszcze nestea i fante. Mam uczucie jakbym miała zwymiotować. Mam wyrzuty sumienia. Cała moja praca .. wszystko poszło na marne. KURWA!! JESTEM DO NICZEGO! NIC NIE POTRAFIĘ ZROBIĆ! Wszyscy mają rację. Jestem gruba i nie schudnę ..
Dlaczego do kurwy musiałam to zjebać ?! Dlaczego nie wiem jak mam to naprawić ?! Co mam teraz zrobić .. nie wiem. ja już kurwa nie wiem nic. jestem beznadziejna.

środa, 27 czerwca 2012

Dziś dzień 10 ..

Cholera, wczoraj tak się cieszyłam że już praktycznie nie czuję głodu. Ale dziś przekonałam się że tak nie jest .. ja po prostu się do niego przyzwyczaiłam, ale on cały czas jest. Choć może to tylko ochota by zjeść coś dobrego? Bilans na dzisiaj wynosi 0 kcal. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Od rana chodzę w piżamie po domu. Schodzę do kuchni, a tam rybka, naleśniki, czekolada, wafelki, żelki i różne pyszności. Nawet Miód mnie strasznie kusi. Dobrze chociaż, że wczorajsze Michałki zostały zjedzone przez moją siostrę, bo chyba bym się na nie rzuciła. Mam do nich wielką słabość.. No to jeden problem z głowy, no ale cóż. Co chwilę myślę o tym że mam naleśniki. Uwielbiam je!. Z czekoladą, z truskawkami, nawet z serem i polewą. Ale wiem że nie mogę. Choć przychodzą takie momenty gdy myślę by olać to wszystko, nażreć się i być gruba. Ale nie mogę.. Nie, nie, nie, nie.. Nie zrobię tego!. Chcę być chuda i kurwa będę. Przez te moje zachcianki wyglądam .. tak jak wyglądam. Okropnie. i ten tłuszcz. Nie mogę na niego patrzeć.
Pociesza mnie fakt, że gdy leżałam, i zaczęłam dotykać swojego brzucha, poczułam kości biodrowe. Zaczynają być już wyraźniejsze.. Choć pod tą stertą tłuszczu, tak naprawdę ciężko je dostrzec ..

A oto moja motywacja. Dziewczyna była na tej samej diecie co ja.  Zdjęcie przed i po ..
Nic dodać, nic ująć.  DAM RADĘ !!!
ona mogła, to ja też.