Dzisiaj o dziwo poszłam do szkoły. Pogoda kiepska od samego rana. Ciągle pada, i jest zimno. I tak nie miałabym co robić, więc pomyślałam, że ten jeden dzień jakoś się zmuszę. :) No ale jak potem wyszło, zupełnie bez sensu tam pojechałam. Wytrzymałam tylko 3 pierwsze godziny. Koniec roku, więc wszystkie lekcje wolne. Zanudzić się można. Ale są pozytywne strony, gdyż spaliłam trochę kalorii. Do domu ze szkoły mam daleko, a tylko 2 zł przy sobie. Więc szłam na piechotę, po drodze tak zmokłam i zmarzłam że już odechciało mi się wszystkiego. W godzinę, i to dosyć szybkim marszem, doszłam dopiero do przystanku, skąd zabrał mnie w miarę tani autobus - jedyny na jaki mi starczyło, choć za tą cenę pod sam dom dojechać nie mogłam. Po dotarciu na miejsce sprawdziłam godzinę, by wiedzieć ile czasu zajmie mi droga do domu. Było to 20 min. Więc w sumie miałam dziś 1,20 h szybkiego marszu. Na wolny nawet nie mogłam sobie pozwolić, trzęsłam się z zimna. Ale jestem z siebie zadowolona, w końcu każda spalona kcal się liczy. Do tego jeszcze wieczorem dojdzie a6w, i mam nadzieję że pogoda się trochę poprawi. Wtedy będę mogła iść na rolki - sama przyjemność :).
A co do jedzenia. Na dzisiaj miałam przeznaczyć 400 kcal.
Więc podzieliłam to sobie tak :
- activia (truskawkowa) = 150 kcal
- 3 małe wafle ryżowe slim = (19kcal*3) 57 kcal
- activia (suszona śliwka) = 150 kcal
- 1 duży wafel ryżowy = 37 kcal
- no i oczywiście dużo wody
W sumie wyszło mi 394 kcal.
jak na razie zjadłam tylko 3 małe wafle + jedna activia : ) reszta na potem : )