Kurde, już się cieszyłam, zeszłam nawet do 61,5 kg. Ale weekend .. no właśnie, weekend z nimi, przeważnie tak się kończy. W sobotę było wielkie obżarstwo, a w niedziele nie obeszło się bez gastro. Nie miałam już siły, ale jadłam dalej. No i właśnie teraz widać tego efekty. 65 kg. Obiecałam sobie, że nie będę już palić, bo zawsze mam pacmana. Ale oczywiście.. nic nowego - złamałam zasadę. Teraz już nie mogę! Trzeci raz zaczynam dietę od początku i już nie mam siły liczyć kolejnych porażek. Koniec z dżezem ! Alkoholu też nie będzie. Chcę być chuda - muszę się poświęcić. Zawsze z czegoś trzeba zrezygnować, przeważnie są to te najprzyjemniejsze rzeczy. Chociaż kończą się zawsze nie najprzyjemniej. Wymioty, gastro. Teraz aktualnie zgaga. Rozmyślam nad tym, by nie iść dziś do szkoły, ale i tak chyba już mam bardzo małe szanse by przejść do następnej klasy. Chemia, to jest to, z czym muszę się zmierzyć. Ale nie tylko, bardziej obawiam się oceny z zachowania. Nie wiem jak to będzie. Nie mam pojęcia czy zlitują się nade mną i dadzą szansę by nie powtarzać roku. Co będzie to będzie. Zobaczymy ..
Bardziej nie daje mi spokoju dieta, oraz to jak teraz wyglądam i ile ważę. A dokładniej, to wyglądam jakbym była w ciąży. : / Muszę coś ze sobą zrobić !
Teraz jest około 7;00 rano. Za godzinę mam autobus do szkoły. Więc już trzeba się zbierać. A biorąc pod uwagę to w jakim teraz jestem stanie, to nie wiem czy zdążę. Wiem tylko że mi nie dobrze. I że nie wiem jak ja dzisiaj przeżyję ten dzień.
No więc jeśli dieta idzie jeszcze raz od początku, to mam dzisiaj 500 kcal.
- około 9;30 : kanapka z dwóch kromek chleba, z masłem, i plasterkiem polędwicy sopockiej (308 kcal.)
- około 16;00 : chleb z masłem (153 kcal.)
- około 78;00 : jabłko (36 kcal.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz